Pod względem przesłania - żałośnie i beznadziejnie płytki. Finał głupiuteńki. Fabuła przewidywalna, motywy, zachowania i postacie też oklepane do bólu. Cóż, może to wina bardzo starego oryginału - pół wieku temu pewne rzeczy nie były tak zużyte jak dzisiaj.
A jednak warto spędzić chwilę przy tym filmie, a to ze względu na aktorów. Keanu jest tu rewelacyjny - w ogóle ten człowiek ma trochę taką nieziemską urodę, mimikę i zachowanie, że idealnie wpasowuje się w kosmitę, nie musi wiele grać. No i perełka w postaci Johna Cleese'a w poważnej, niekomediowej roli. Aktorzy to siła tego filmu w porównaniu z kultowym oryginałem. Szkoda tylko, że twórcy ukryli słynną frazę "Klaatu barada nikto" (pada, ale mało zauważalnie, podobno pojawiła się na żądanie samego Keanu; szacun).