powstał film z Eddiem Redmaynem pod tytułem, którego poprawne tłumaczenie brzmi właśnie "Teoria wszystkiego" i teraz mamy dwa filmy o takich samych polskich tytułach.
Nie wiem na co liczyli dystrybutorzy, ale wiem, że polskie tłumaczenia nieraz powalają. Tamten film wystarczyło przetłumaczyć jako "Teoria zera", albo "Teoria niczego"
Akurat wczoraj byłam świadkiem związanej z tym pomyłki. W kinie zamiast zwiastunu filmu o Stephenie Hawkingu, puścili tego w reżyserii Terry'ego Gilliama z dopiskiem: W KINACH. A przecież Teoria Wszystkiego z 2013 leciała w polskich kinach w maju zeszłego roku...
No właśnie. Takich rzeczy się właśnie spodziewałem. W różnych Pilotach i w telemanie.pl nieraz też zamieszczają streszczenia innego filmu niż ten emitowany, jak filmy mają ten sam tytuł.
nacięłam się tak przy filmie pt "Dowód" - miał być ten z Hopkinsem a był ten z Weavingiem ;)
wczoraj zaliczyłam wpadkę, myśląc, że oglądać będę film z 2104, a obejrzałam z 2013 i cały czas się zastanawiałam gdzie się podziali aktorzy, o których tyle czytałam, że coś mi nie pasuje, historia jakby inna, ale w sennym widzie wszystko się możę zdarzyć. Film bardzo dobry do spania :-)
dokładnie z tego samego powodu zaczęłam oglądać "the zero theorem" i pierwsze pytanie w mojej głowie "jak moi znajomi mogli to tak wysoko ocenić?" :)
Ja kiedyś pomyliłam w drugą stronę - 'Prophecy' (Armię Boga) z Walkenem z 'Prophecy' (Przepowiednią) z Talią Shire. Chodziło mi o film z Shire, trafiłam na Walkena. Zresztą obejrzałam oba, i w ostatecznym rozrachunku Walken bardziej pasował :))
I właściwie co z tego? Filmów przybywa, zatem będzie coraz więcej tych o jednakowych tytułach.
Niby masz rację, tylko co innego kiedy dublują się oryginalne tytuły. A co innego gdy za sprawą tłumaczeń mamy na danym rynku (np.w Polsce) kilka filmów o identycznym tytule.
A czemu co innego?
Dublowanie oryginalnych tytułów nie ma czasem związku z jakimś nawiązaniem artystycznym, po prostu filmy nazwano tym samym słowem. Jest to konieczność oczywista chyba dla każdego - filmów przybywa, by zatem trwać przy systemie nazw niezdublowanych musielibyśmy tworzyć tytuły składające się z coraz większej ilości słów (oczywiście słów w języku też przybywa, ale głównie slangowych czy specjalistycznych, wobec tego musielibyśmy przejść na tytuły slangowe lub specjalistyczne...).
Zachowanie odrębności tytułów wszędzie tam, gdzie mamy odrębność fabuł, zaprowadziłoby nas w absurd i się tego nie robi, niezwiązane ze sobą filmy mają te same tytuły.
Czy naprawdę ma jakieś znaczenie, że NIEZWIĄZANE filmy X,Y,Z mają takie tytuły, że oryginalnie tytuł X brzmi jak tytuł Y, ale różnie niż Z, a po polsku X brzmi jak Z, ale różnie niż Y? A niby czemu taka zbieżność tytułów ma trwać, skoro i tak nic nie mówi o podobieństwie filmów?
Nie do końca mnie zrozumiałeś. Dla mnie to nie problem. Jest mnóstwo filmów o identycznych tytułach, większości możemy nawet nie kojarzyć. Ja zawsze byłem zwolennikiem oryginalnych tytułów, i odrębność czy też tożsamość fabuły nie ma tutaj nic do znaczenia...
Mówię tylko o zwykłej sytuacji kiedy wyobraźnia dystrybutorów (ludzi odpowiedzialnych za tłumaczenia tytułów) jest na tyle rozbuchana że tworzą różne dziwaczne kombinację i to za ich sprawą tytuły się dublują, chociaż twórcy oryginału nie przewidywali i np. nie chcieliby żeby jakiś konkretny film był kojarzony z innym.
Lub inna, podobna sytuacja.
Dla mnie to nie jest problem, ale trochę niepotrzebnego zamieszania może wprowadzić.
Pozdrawiam :)
Rzeczywiście ta dowolność decyzji dystrybutora trochę przeszkadza. Najbardziej u mnie tracą filmy, które trzeba konieczne reklamować "film twórców hitu X", gdy wspólnym twórcą jest na przykład jeden ze scenografów. Również częste nawiązania w tytułach do uznanych filmów to tylko zabieg marketingowy. Gdy mi ktoś coś wciska nachalnie, to nie biorę.
Natomiast sama w sobie zmiana tytułu nie wprowadza jakiegoś wielkiego zamieszania, gdy można film momentalnie na smartfonie zidentyfikować. :) To nie czasy średniowiecza, gdy król by się czegoś o filmie dowiedzieć musiał konnych posłańców wypuszczać.
Te chwyty marketingowe to temat rzeka :) Choćby taki przykład z brzegu, na plakacie filmu "Slow West" z 2015 roku, największym, rzucającym się w oczy nazwiskiem jest Wes Anderson...choć ten twórca nie ma nic wspólnego z tym filmem. Dystrybutor postanowił na plakacie (małym drukiem) napisać "w bajkowym klimacie..." a wielką czcionką Wesa Andersona :)
Co do tytułów. Rzeczywiście dziś nie wprowadza to zamieszania, przy obecnym przepływie informacji możemy wszystko w chwilę zweryfikować.
Ale mam przykład że zamieszanie lekkie może być: W zeszłym tygodniu na TVP2, jakoś późnym wieczorem leciał film "Protektor", lektor (po programie głos mówi co będzie później) informuje: "A po serialu XYZ o 22.30 film sensacyjny Protektor z Jasonem Stathamem. Powiem szczerze że akurat chciałem to obejrzeć (mógłbym). Ja to zweryfikowałem, ale np.już mój ojciec który siedziałby przed TV uwierzyłby lektorowi i nastawił się na film z Jasonem Stathamem. A puścili inny film.
Protektor (tytuł oryginalny "Safe") 2012 z Jasonem Stathamem
Protektor (tytuł oryginalny "The Keeper") 2009 ze Stevenem Seagalem
Jakby ktoś bardzo nie lubił Seagala a czekałby na film do późna ze Stathamem to mógłby się zwyczajnie wkurzyć, zdublowany tytuł wprowadził zamieszanie nie tylko wśród widzów, ale przede wszystkim zrobił zamieszanie w ramówce TV. Nic wielkiego się nie stało. Ale na pewno nie było to planowane przez twórców obydwu Protektorów :)
To jest niekompetencja albo inna dobra zmiana. W ogóle polecam
http://www.filmweb.pl/film/Protektor-2009-499226
Uważam, że to najlepszy Protektor na świecie.